środa, 23 września 2015

Problem Paina

P: Chwila moment! Co to miało być to na końcu w ostatniej notce!
Ot: Niby co?
P: Słowo „mały” zostało napisane dużymi literami!
Ot: Bo to nie do końca jest mały problem <śmiech>
P: Przestań się nabijać z mojego członka!
Ot: Niby czemu nie?
P: Bo tak!
Aka: <wróciło z misji i weszło do środka>
Ot: Cześć chłopaki!
Aka: O_o
Ot: Nie poznajecie mnie? To ja Otohi ^^
H: Otohi? Otohi! <podbiegł do niej i zaczął ją szarpać> Gdzie schowałaś moje pornole?! Gadaj!
Ot: <dała mu w pysk> Nie szarp mnie to raz, a dwa to spaliłam.
H: Coooooooooo?!
Ot: Spaliłam je.
H: Noł! T_T
D: Jaki fajny makijaż! <bada ją>
Ot: Dzięki ^^
D: Mogę z tobą zrobić sobie selfie?
Ot: Jasne.
D: <wyciągnął telefon i pstryknął fotkę> I na fejsa!
Ot: Miło.
D: Podpisze „zdjęcie ze śmiercią”!
Ot: Trafne.
P: Spokój kurna! >_<
Aka: <zapadła cisza>
P: Ona tu przylazła, żeby kogoś z nas zabić!
Ot: Nie zabić, tylko zabrać duszę.
P: Czyli zabić!
Ot: Nie! Ktoś umrze, a ja biorę duszę.
P: Ale najpierw musisz kogoś zabić, żeby to zrobić!
Ot: Mówię ci ćwoku, że nie! Ktoś kogoś zabije, a ja wtedy biorę duszę!
P: <w końcu załapał> Aaa...
Ot: No właśnie =_=
S: Kto umrze?
Ot: Nie wiem. Okaże się wkrótce.
T: Więc Otohi tu zostać?
Ot: Tak.
T: I zrobić Tobiemu kanapki?
Ot: Nie.
T:  <smutny>
Ot: Kisame ci zrobi.
Ki: Co?!
Ot: Idź zrobić Tobiemu jedzenie.
Ki: Nie ma mowy!
Ot: Sprzeciwiasz mi się?
Ki: Tak! Nie będę cię słuchał!
Ot: <wyciągnęła kosę> Jesteś tego pewny?
Ki: <patrzy trochę ze strachem> Tak!
Ot: Na pewno? <zbliża się>
Ki: Przecież mówiłaś, że zabierasz duszę a nie zabijasz!
Ot: W tym przypadku tylko zabiorę, ale czasami też zabijam.
Ki: T_T
Z: Nie strasz go. Już narobił w gacie.
Ki: Zetsu!
Z: No co? Nie moja wina, że czuć… <zatyka nos>
Ki: <poryczał się i uciekł>
Ot: Dobra, póki co zamieszkam znów z wami.
P: Nie, nie, nie, nie, nie. Absolutnie nie!
Ot: Czemu?
P: Nie odbierzesz mi znów tytułu lidera!
Ot: Nie mam zamiaru.
P: Kłamiesz! Tylko czekasz, żeby mnie owinąć wokół palca!
Ot: Aha.
P: Nie dostaniesz mnie! To ja nadal będę rządził Akatsuki!
Ot: No to rządź.
P: No właśnie! Czekaj, co…?
Ot: Za dużo gadasz, a potem się gubisz.
P: …
Ot: Może na początek zajmijmy się problemem Paina.
Ka: Jakim problemem?
Ko: Pewnie chodzi o jego penisa.
D: A co z nim nie tak?
Ko: Jest mały.
S: Ok…
P: EJ! Możecie przestać rozmawiać o moim członku! Ja tu stoję! >_<
Ot: Więc ściągnij spodnie. Przyjrzymy się twojemu problemowi.
P: Co? NIE!
Ot: Ściągaj!
P: Nie zrobię tego!
Ot: A tam gadasz.
P: Nie słyszałaś tej piosenki?!
Ot: Jakiej piosenki?
P: Od Sylwii Grzeszczak „Małe rzeczy”!
Ko: Trafny tytuł… <mruknęła>
P: Ona tam śpiewa „Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest”.
Ko: Czy ja wiem, czy twój penis to wzór na szczęście…
Ot: Właśnie. Kobiety to COŚ raczej nie zadowoli.
P: Nie nazywaj mojego członka czymś! >_<
Ot: A jak to coś nazwiesz?
P: Moim dumnym członkiem.
Ko: Mikrus lepsze.
P: Nie prawda.
Ko: Prawda.
D: A może jak Pain sobie wsadzi skarpetki w majtki to mu się optycznie powiększy?
S: Dobry pomysł, ale on to nie ty.
D: Ja przecież nie upycham tam skarpetek O_o
S: Tam nie, ale w stanik tak.
D: Nie mam stanika!
S: Masz schowany pod łóżkiem.
D: Nie prawda!
S: Prawda, prawda. Jak nikt nie patrzy to go zakładasz, wpychasz tam skarpetki i przeglądasz się w lustrze.
D: …
Ka: Skoro Sasori o tym wie, to jednak ktoś na niego patrzy…
D: <przywalił Sasoriemu> Zboczeniec! <uciekł do siebie>
S: Nie jestem zboczeńcem! >_<
Ot: Opanujcie się. Teraz najważniejszy jest MAŁY problem Paina.
P: Ej! >_< Dlaczego znowu „mały” jest dużymi literami?!
Ot: Żeby podkreślić wagę sytuacji.
Ko: Waga to u niego raczej jest mała…
Ot: <zaśmiała się> Racja.
P: Przestańcie się ze mnie śmiać! >_<
Ot: O, zaraz Lider pęknie. Zaraz go złamiemy.
P: Nie złamiecie mnie! I będę płakał!
Ot: Kiedyś to robiłeś.
P: Kiedyś!
Ot: Czyli teraz też to zrobisz.
P: Nie! >_<
H: <ogarnął się i wrócił>
Ka: Przebolałeś te gazetki?
H: Tak… Będę miał teraz żałobę…
Ot: Pociesz się tym, że masz większego członka od Paina.
H: Serio?
Ot: Serio.
H: Super! ^^
P: …
Ot: Nie bedziesz płakał?
P: Nie będę!
Ot: Szkoda. Utulałabym cię.
P: Nie zbliżaj się nawet do mnie!
Ot: Przecież stoję w miejscu.
P: Ale ja czuję się zagrożony!
Ot: Jesteś czasami żenujący. I ty reprezentujesz ze sobą postawę lidera?
P: Tak!
Ot: Co kto woli. Ale i tak na mieście dalej uważają was za organizację pajaców.
P: To przez ciebie tak się stało! Ty rozwaliłaś nasz system!
Ot: Ale ty dopuściłeś do tego, żebym to zrobiła.
P: …
Ot: I kto tu jest winny?
P: …
Ot: Ale wracając do twojego problemu to musisz z tym żyć.
P: A co ja niby robię? =_=
Ot: Masz kompleksy.
P: Nie mam.
Ot: Gadasz przez sen i ryczysz.
P: …
Ot: ^^
P: Kłamiesz.
Ot: Nie kłamię. Podsłuch mówi mi wszystko.
P: …
Aka: <śmieją się>
P: A wy czego się śmiejecie?!
Ki: Tak sobie.
T: Tobi mówić, że Lider wyje po nocach.
I: A  ja myślałem, że to koty kopulują pod oknem…
H: To jednak był Lider.
P: Przestańcie debile! >_< Ja tu jestem!
Ot: Wiemy, że tu jesteś.
P: …Irytujesz mnie!
Ot: Ja nic nie robię.
P: Jasne… Wypad mi stąd!
Ot: Ja nigdzie nie idę. A i zajmuje twoje łóżko.
P: Co?!
Ot: Będziesz spał na kanapie.
P: Nie będę! Nie oddam ci mojego łóżka! Od tego się zacznie! Najpierw łóżko, a potem organizacja!
Ot: Nie potrzebuje twojej organizacji.
P: Wtedy też ci nie była potrzebna, a się rządziłaś!
Ot: Pamiętaj: ty na to pozwoliłeś.
P: Nosz kurna! <poszedł zły do siebie>
Ot: Przejdzie mu.
T: <zgłasza się>
Ot: No co jest Tobi?
T: Ja mieć pomysł jak pomóc Liderowi!
Ot: Z członkiem?
T: Tak!
Ot: Dajesz.
T: My wziąć pompkę od roweru i nadmuchać!
Ot: Dobre, ale niewykonalne.
T: Dlaczemu?
Ot: Jak dorośnie to zrozumiesz.
T: Ale Tobi być dorosły.
Ot: No to bierz pompkę i leć do Lidera. Może ci się napompować jego problem.
T: Tak jest! <poleciał>
H: Ten debil na serio chce zginać…
Ot: Pain pewnie go trochę poturbuje, ale Tobi ma spore szanse powodzenia.
H: Że mu napompuje członka?
Ot: No pewnie. On to jest taki przyczajony tygrys, ukryty smok.
Aka: <śmiech>
P: <przylatuje na dół>
T: <biegnie za nim> Tobi chcieć pomóc!
P: Zostaw mnie! Nie zbliżaj się do mnie!
Aka: <usiedli, wyciągnęli popcorn i patrzą na nich>

Dzięki za przeczytanie notki i liczę na miłe komentarze :P Widzimy się już wkrótce! ^^

poniedziałek, 7 września 2015

Wielki powrót

Zaczynamy!

H: Siema wszystkim!
D: Ej, spadaj stąd! Ja chciałem zaczynać!
H: Masz pecha laleczko, byłem pierwszy.
D: Jak mnie nazwałeś eunuchu?!
H: Nie jestem eunuchem debilu!
D: A ja nie jestem debilem!
H: Zaraz ci przywalę w te wytapetowaną twarz!
D: Nie mam wytapetowanej twarzy!
H: Masz!
D: Nie!
P: CISZA! Ja miałem zaczynać! Wypad mi stąd! <wywalił Hidana i Deidarę> Gdzie jest mój scenariusz?! Konan!
Ko: <przyszła> O co chodzi?
P: Gdzie jest mój scenariusz?! <spojrzał na nią> Co ty robisz…?
Ko: Golę się <ma krem na brodzie>
P: Przecież jesteś kobietą.
Ko: Ale się golę.
P: O_o
Ko: No co?
P: Od kiedy ty masz wąsy?!
Ko: Od zawsze?
P: Czemu dowiaduje się o tym dopiero teraz?! O_o
Ko: A bo ja wiem i nie wiem gdzieś ty położył scenariusz. <wróciła do łazienki>
P: Pomocna jak zawsze… =_= <szuka i zauważa psa z gliny, który żre jego kartki> NIEEE! Oddawaj to ty zapchlony kundlu!
Pies: <gryzie dalej>
P: <złapał za kartki i ciągnie> Puszczaj mówię! Zatłukę Deidare!
Pies: <trzyma zdobyć i nie puszcza>
P: No zostaw to zarazo jedna! <podniósł go nad ziemie i szarpie, żeby zleciał>
Pies: <warczy na niego>
P: Cie wykastruje! Nie dam żarcia! No do ciężkiej cholery puszczaj te kartki! DEIDARA!
D: <przyszedł> Czego chcesz? Kazałeś mi się stąd wynosić.
P: Zabierz tego durnego psa! Zobacz co zrobił! Zniszczył mi scenariusz! Ta bestia nie chce tego zostawić!
D: Bestia? Przecież to Chihuahua… =_=
P: …Gówno mnie to obchodzi! Masz go zabrać!
D: …Chodź <wziął psa na ręce i zabrał mu kartki> Idziemy stąd, bo on cie tu nie chce. <wyszedł>
P: <trzyma w ręce zaślinione kartki> Fuuuuuuuuuuj... <wyciera>
I: <wszedł niczym cień>
P: <spojrzał na niego> Itachi, co ty robisz?
I: Tak naprawdę mnie tu nie ma.
P: Hę?
I: Nie widzisz mnie. Tylko ci się wydaję, że tu jestem, a tak naprawdę mnie tu nie ma.
P: Chopie, co ty fandzolisz*? =_=
I: Jestem Batmanem! Pojawiam się znikąd i obserwuję czy coś złego się nikomu nie dzieje.
P: Itachi, ogarnij się.
I: Nie jestem Itachi, jestem Batman.
P: Odstaw lepiej tą witaminę C…
I: Ale to suplement diety!
P: Gdzie to kupiłeś?
I: Co? Witaminki?
P: No.
I: W aptece.
P: W jakiej? W Konosze?
I: Tak.
P: Kto ci ją sprzedał?
I: Taki miły pan w okularach.
P: Okularach? Opisz go.
I: No młody facet w okularach, szare/białe włosy spięte w kucyk… Miał jeszcze taką fajną broszkę z wężem.
P: …I ty się nazywasz Uchiha?
I: Tak mam w dowodzie napisane <pokazuje> A co?
P: Debilu! To był Kabuto! Sprzedał ci jakiegoś gówno od Orochimaru!
I: Nie prawda! Sprzedał mi bardzo dobre witaminki. Witaminki dla chłopczyka i dziewczynki.
P: …Idź się leczyć.
I: Jestem w zupełności zdrowy.
P: No tak, leczenie już nic nie pomoże.
I: ^^
P: …Itachi…
I: Batmanie.
P: …Batmanie, idź mi stąd. Przeszkadzasz.
I: Ale mnie tu nie ma.
P: … <wstał i wywalił go przez okno. Olać sprawę, że to było piętro> W końcu spokój. <spojrzał w scenariusz> Dobra, zaczynam. Ekhem! Dzień dobry wszystkim <słodka minka> Dawno, ale to bardzo dawno nas tutaj nie było. Się działo tyle, rzeczy, że jakoś nie było czasu ogarnąć wszystkiego… Ale znów jesteśmy i zaczynamy od nowa! No może, nie do końca od nowa, bo nas już znacie, ale znów nawiążemy z wami kontakt.
T: <nagle wpada> Liderze! Liderze!
P: O jak słodko! <rozmarzył się> Dawno nikt mnie nie nazwał Liderem <zakręciła mu się łezka w oku> Tak miło to usłyszeć i mieć te miłe uczucie, że powróciło znów na stanowisko lidera.
T: Lider mnie kochać?
P: Tak Tobi :3 <uściskał go>
T: <tuli go>
P: Dobra, dość tego. <odepchnął go> Czego chcesz?
T: Bo pan Deidara mnie nie lubić!
P: A czy ciebie ktoś tu lubi?
T: <zaczyna ryczeć>
P: Dobra, dobra! Spokój! =_= To czemu cię Deidara nie lubi?
T: Bo on mi nie pozwalać oglądać bajek!
P: Powinniście iść na misje! Dać jakiś przykład innym organizacją podobnym do naszej! Powinniście pokazać naszym czytelnikom, że nie jesteśmy dziećmi i mamy miękkie serca, tylko jesteśmy zabójcami z Akatsuki! Powinniśmy pokazywać, że inni mają się nas bać i…
Ka: <wchodzi z maskotką kucyka>
P: …
Ka: Co?
P: Nasza reputacja legła w gruzach… <mruknął do siebie> Kakuzu! No tego to bym się po tobie nie spodziewał! Kucyk?!
Ka: Fajny, nie? Jest tak uroczo różowy. I jak mu się naciśnie na kopytko, to mówi! <zademonstrował>
Kucyk: Kocham cię!
Ka: Czy to nie urocze?
P: X_x
Ka: Pain?
P: Co ci się do cholery stało?! Jak mogłeś wydać własną kasę na takiego gówno!
Ka: Ej! Nie nazywaj mojej Różyczki gównem! >_<
P: Różyczki…
Ka: Śliczne imię, prawda?
P: Co ty kurde ćpiesz?! Zarąbałeś witaminki od Itachiego?
Ka: Ty! Skąd widziałeś, że Itachi mnie nimi częstuje? Mają świetne działanie.
P: Właśnie widzę…
Ki: <woła z dołu> Kakuzu! Czekamy tu na ciebie z Fioną!
Ka: Już idę!
P: Fioną?
Ka: Tak się nazywa kucyk Kisame.
P: Zastrzelcie mnie! On też?!
Ka: Wybacz, ale muszę już iść. Ja i Różyczka jesteśmy umówieni na piknik z Kisame i Fioną w ogrodzie
P: X_x
Ka: ^^ <poszedł>
T: <patrzy na Paina> Lider umarł! Lider umarł! Tobi musieć zrobić usta-usta!
P: NIE! <ogarnął się> Nie trzeba! A teraz idź mi stąd! <wywalił go za drzwi> Co za dzień… Wracając do tematu…
S: <wszedł> Czemu ty gadasz sam do siebie?
P: …
S: No co?
P: Nie mówię sam do siebie, tylko do naszych czytelników.
S: A, spoko.
P: Po coś tu przylazł?
S: Z raportem od Zetsu. Kazał mi przekazać, że śledzi bandytę.
P: Hę? Dawałem mu taką misję?
S: Sam sobie ją dał.
P: Aha… A co to za bandyta?
S: Jeszcze nie wie, ale był u nas. Niczym cień wyleciał z twego okna i pomknął w stronę wioski.
P: Chwila, chwila. Cień?
S: Widziałeś go?
P: Tak. To Itachi =_=
S: Itachi?
P: Kazał się nazywać Batmanem.
S: Serio? Ok… A po co idzie do Konohy?
P: A bo ja wiem. Może chce ze Sasuke zrobić Robina?
S: Możliwe.
P: Dobra, a teraz wypad stąd. Bo przeszkadzasz.
S: Oglądałeś Play Boya?
P: Nie =_=
S: Na pewno tak. <poszedł>
P: … <namyśla się> HIDAN!
H: <przyleciał> Wzywałeś? Misja jest?
P: Nie, ale pomożesz mi.
H: W czym? I czemu ja?
P: W gadaninie, a ty, bo teraz będę gadał o jeszcze jednej osobie, która mieszkała z nami przez jakiś czas.
H: Mieszkała? Hm… A! <załapał> Ej! Czemu mówisz o Otohi tak, jakby umarła?
P: Bo pewnego dnia wyszła i ślad po niej zaginął…
H: Mówisz o tym pierwszym razie czy drugim?
P: Co?
H: No bo ten pierwszy raz kiedy zaginęła to tak naprawdę poszła tylko do toalety…
P: …Każdy mógł się pomylić!
H: Była tam tylko 5 minut…
P: …
H: Taka prawda.
P: Dobra! Nie ważne! Mówię o tym drugim razie!
H: Aaa, czyli jak wyszła z organizacji i nie wróciła i nie ma z nią do teraz kontaktu?
P: Właśnie!
H: Szukaliśmy jej. Nigdzie jej nie było. Nawet u Orochimaru. <załzawiły mu się oczy>
P: Aż tak za nią tęsknisz?
H: Nie, ale przez odejściem nie powiedziała mi, gdzie schowała moje pornole!
P: W sumie…
H: Szukałem wszędzie i dalej nie mogę ich znaleźć…
P: Może ci je wyrzuciła?
H: Nawet tak nie mów!
P: Ok, ok…
H: A tak w ogóle to, czemu chcesz ją wspominać?
P: Wiesz… Przydałby się ktoś, kto ogarnąłby ten bałagan w domu.
H: Przecież ona nigdy nie sprzątała, tylko nam kazała.
P: Ale teraz wszystko się zmieniło! Znów ja jestem liderem, więc teraz to ja bym ją zatrudnił jako sprzątaczkę i to ja bym jej rozkazywał.
H: Dobry plan, ale i tak by się nie spełnił.
P: Wątpisz we mnie? >_<
H: Znając ją znów by cie owinęła wokół palca i byś tańczył jakby ci zagrała.
P: …Z tobą pewnie by też tak było, więc się nie wymądrzaj.
H: Racja…
P: Ale w sumie dobrze, że jej nie ma. Jest spokój i organizacja wraca do normy.

Od tego momentu Akatsuki wracało do normy. Itachi dostał szlaban na witaminy od Orochimaru, Kakuzu i Kisame wrócili także do normy, i ogólnie wszyscy dostali nowe misje. Kilka dni później wyruszyli, jedynie w domu został jedynie Pain i Itachi. Kiedy tak siedzieli w milczeniu w salonie rozległ się dzwonek do drzwi.

P: <wstał i otworzył> Eee… Na Halloween jeszcze trzeba trochę poczekać… <patrzy na kostuchę w drzwiach>
Ot: Cześć Pain.
P: Znamy się?
Ot: Znamy. To ja, Otohi.
P: O_O <całe życie przeleciało mu przed oczami>
Ot: <weszła sobie do środka> Cześć Itachi.
I: Jeśli przyszłaś zabawić Hidana to go nie ma.
Ot: Nie jestem prostytutką…
P: Itachi, debilu! Przecież to Otohi!
I: <zaczął się śmiać i po chwili spoważniał> Co?
Ot: Trochę się nie widzieliśmy. <usiadła i oparła kosę o kanapę>
I: Poszłaś w ślady Hidana…?
Ot: Nie do końca. Pełnię rolę żniwiarza.
P: Przecież nikt tu nie umiera <ogarnął się w końcu i usiadł>
Ot: Jeszcze nie, ale wkrótce tak.
P: Hę? Mówisz, że ja albo Itachi umrzemy?
Ot: Nie wiem czy wy, ale dostałam cynk, że ktoś z Akatsuki wkrótce wyzionie ducha, więc zjawiłam się tu już wcześniej.
P: Ok…
Ot: ^^
P: Czemu się uśmiechasz?
Ot: Miło popatrzeć na znajome twarze.
P: Ta…
Ot: A tak swoją drogą to, jeśli ty umrzesz to zabiorę twoją duszę bardzo boleśnie.
P: Hę?
Ot: Myślisz, że nie wiem jakie obelgi na mnie rzucałeś?
P: …Skąd wiesz?
Ot: Podsłuch ^^
P: U nas?!
Ot: Dokładnie.
P: X_x
Ot: <uśmiech>
P: I słyszałaś też o tym jak…
Ot: Tak ^^
P: X_x Chce umrzeć…
I: O co chodzi? Nie łapię…
Ot: Ostatnio Pain narzekał, że ma małego penisa i poszedł do Konan o tym pogadać. Ta zamiast go wesprzeć, powiedziała mu, żeby sobie zrobił protezę i tyle.
I: <zaczął się śmiać>
P: To nie było śmieszne…
Ot: Było.
P: Mogła mnie pocieszyć słowami, że mój członek jest w porządku! A ona potwierdziła, że jest mały!
Ot: Mikrus. Nazwała go mikrusem. I podobno w wodzie robi się mniejszy.
I: <turla się po podłodze ze śmiechu>
P: Nie prawda! A ty Itachi przestań się śmiać!
Ot: Prawda boli, nie? <spojrzała na jego krocze wymownie> Chyba bardzo boli <śmiech>
P: …

Akatsuki powrócili! I Otohi w roli żniwiarza. Czy zostanie z nimi i odbierze komuś duszę? Czy Pain rozwiąże swój MAŁY problem? Dowiemy się w następnej notce!

*fandzolić mówić od rzeczy