czwartek, 25 kwietnia 2013

Wybór

Ot: Baaaaacznoooość!
Aka: <stoją grzecznie w szeregu>
Ot: Jak już wiecie Orochimaru zostaje ze swoimi kompanami z nami na jakiś czas.
P: Niestety.
Ot: Szeregowy Pain, jakieś wątpliwości macie?
P: Nie, pani generał.
Ot: To dobrze. A więc...
Ka: Nie zaczyna się zadania od "a więc".
Ot: Polonista się znalazł =_=
Ka: To zawsze była moja ukryta życiowa pasja! <rozmarzenie>
Ot: Szeregowy Kakuzu przywołuję was do porządku! >_<
Ka: Przepraszam, pani generał...
Ot: No. Wracając do mojej przemowy postanowiłam, że wyjdę za mąż.
P,H,I: <podjarani>
Ot: Było trzech kandydatów. Pain, Hidan i Itachi. Jak wiadomo...
I: ...że to ja będę twoim mężem!
P: Chyba śnisz ślepoto!
I: Jak mnie nazwałeś zardzewiały szczylu?!
H: Morda psy! To ja jestem zajebisty i to mnie wybierze!
P: Spadaj zboczeńcu! Ciebie nawet Jashin nie kocha!
H: Coś ty powiedział?! <wyciąga kosę> Jak śmiesz obrażać mojego boga?!
P: Będę obrażał, bo on nie istnieje! To ja jestem bogiem!
I: Pomarańczowy kubusiu z marchewką i pomarańczą uspokój się!
P: Że kurwa co?! >_<
I: To co powiedziałem!
H: Ty nudziarzu się nie wtrącaj! Otohi nigdy by nie wybrała takiego nudnego faceta jak ty!
I: Jestem od was inteligentniejszy!
P: Jasne, wybiłeś cały klan i myślisz, że ci ołtarze będą robić?!
I: Spadaj! To ty uważasz siebie za boga! Też mi bóg! Nawet wody w kiblu nie umiesz spuścić!
P: Nie wypominaj mi tego! Wtedy spłuczka była zepsuta!
I: Jasne, jasne!
H: To wy się kłóćcie, a ja zostanę mężem Otohi!
P: Bo by cię chciała! Nawet butów nie umiesz wiązać!
H: Bo nosze sandały!
I: I skarpetki!
H: WTF?! Ja nie o tych sandałach mówię! Wicie, że mamy inne buty niż zwykli ludzie!
I: No to jest fakt...
H: Ha! Nie jesteś tak zajebiście mądry jak ja <zadowolenie>
P: Ty jesteś idiotą nad idiotami, czyli jesteś mega popierdolony.
H: Zamknij się! Byłeś liderem Akatsuki, a babie dałeś się wygryźć!
P: Nie babie, tylko Otohi! <bulwers> Ja jej sam władzę oddałem!
I: Jasne, a kto po nocach ryczał, że nie ma już jak się nad nami znęcać?
P: Nie ryczałem, tylko wylewałem żale! Ja przynajmniej robiłem to z godnością!
I: Ciekawe.
P: Tak! A nie zachowywałem się jak ty!
I: Że niby co ja?!
P: Płakałeś, że cię Sasuke kiedyś zabije i tuliłeś się do pluszowego misia!
I: <czerwony> Skąd to wiesz?! >_<
P: Widziałem! <śmiech szaleńca>
I: Ty zboczeńcu!
H: Buhahahaha! Uchiha śpi z miśkiem!
I: Spierdalaj! >_<
Aka: <słuchają ich kłótni>
Ot: <zaraz wyjdzie z siebie>
O: Nie denerwuj się córeczko...
Ot: Zaraz ich normalnie pozabijam...
O: Oddychaj. Wdech i wydech.
Ot: Kisame, pożyczam! <wkurwiła się i złapała za Samehadę>
Ki: Ej! >_<
Ot: <walnęła Itachiego, Paina i Hidana>
H,I,P: X_x
Ot: Uspokoiliście się już do kurwy nędzy?!
I: To bolało...
Ot: I miało boleć! Zanim dokończyłam zdanie wy już zaczęliście się sprzeczać!
P: Więc... Dokończ to co chciałaś powiedzieć...
Ot: Dziękuję za łaskę >_<
P: >_>
Ot: No więc ja wiadomo nie mogłam się zdecydować, więc postanowiłam, że wyjdę za Kabuto.
H,I,P: CO?!
Kab: CO?! O_O
Ot: To co powiedziałam.
H: Ale to przecież my walczyliśmy o ciebie, a nie on!
P: Właśnie! Staraliśmy się jak umieliśmy!
I: To była nasza bitwa, a Kabuto nawet w niej nie brał udziału!
Kab: Chwila! Chwila! Jak to ja będę twoim mężem?! Ja o niczym kurna nie wiem!
O: <ignoruje resztę i łapie Kabuto za rękę> Gratuluję mój chłopcze. Otohi dokonała dobrego wyboru. Mam nadzieję, że będziecie ze sobą szczęśliwi. <nadal szarpie jego rękę>
Kab: Boże za jakie grzechy?! <rozpacz> Przecież ja nic złego nie zrobiłem! Poprawiłem się!
Ot: Żartowałam.
Aka: Co...?
Ot: Żartowałam. Kabuto nie będzie moim mężem.
Aka: <ulżyło im>
Kab: Dzięki Bogu... <odetchnął> Następnym razem nie strasz mnie tak Otohi, bo zejdę na zawał!
Ot: Oj tam.
O: <mruczy do siebie> A takiego miałem nadzieje...
P: Dobra, więc skoro Kabuto nie, to kto?
Ot: No więc tak... Ciężki miałam wybór i trudno było mi się zdecydować. Itachi.
I: Tak?
Ot: Jesteś przystojny, miły i fajny. Może trochę do mnie cichy, ale nie przeszkadzało mi to. Jednak nie ciebie wybrałam.
I: Szkoda...
Ot: Painuś.
P: Tak?
Ot: Byłeś także dobrym kandydatem i nadal jesteś słodkim rudzielcem. Ale ty niestety odpadłeś.
P: Buuu...
Ot: Hidan. Kocham cie i to ty zostaniesz moim mężem.
H: ...co?
Ot: Będziesz moim mężem.
H: O_O
I: Gratulacje stary...
P: Ta...
H: Serio? <nadal szok>
Ot: Tak, serio.
H: Jeeeeeeeeeeeeeeeeeej! <radocha> Wiedziałem, że wygram! Mój seksapil wygrał!
Ot: To nie to. Po prostu zrobiłam losowanie, czyli na chybił trafił i padło na ciebie.
H: Więc mam farta.
Ot: Tak.
D: Więc będzie ślub i wesele? O matko...
T: Deidara dlaczego ty się nie cieszyć?
D: Bo wiem jak to jest. Sam to przecież przerabiałem. Ty z resztą też.
T: Tobi pamiętać. Fajnie wtedy być.
O: Gratuluję! <ściska Otohi>
Ot: Dusisz... X_x
O: Jestem z ciebie dumny!
Ka: I znów kasa pójdzie w błoto...
Ot: Ja ci dam błoto! >_<
Ki: Więc kiedy ten ślub?
Ot: Za kilka dni. Nie śpieszmy się tak.
H: <jest cały w amorach>
Ot: Matko... Teraz będziesz się tym jarał cały czas?
H: Owszem moje ty słońce! <uśmiech>
Ka: Chyba słonico. <mruknął pod nosem>
H: Nie obrażaj mojej ukochanej! <walnął go>
S: Ciężkie będziemy mieć teraz żywot.
Z: Dokładnie...

Nadszedł wieczór. Otohi poszła się umyć, a Hidan dalej siedział w swoim pokoju podjarany.

Ot: <zamknęła się w łazience> W końcu trochę ciszy. <rozebrała się i weszła do wcześniej nalanej wody>
P: <wynurza się w masce do nurkowania>
Ot: CO DO KURWY?!?!?! <wstała przestraszona>
P: Hej <uśmiech>
Ot: <zasłoniła się rękami i krzyknęła>
H: <wpadł do środka> Wyczuwam obcego faceta przy mojej kobiecie.
P: Nikogo tu nie ma <zanurzył się z powrotem>
H: A nie, jesteś sama. To dobrze. <poszedł>
Ot: Wtf O_o
P: <wynurzył się znów>
Ot: Co to do cholery ma być? >_< Co ty robisz w mojej wannie?
P: Nurkuję, nie widać?
Ot: Wynoś się stąd!
P: Nie chcę.
Ot: <ściągnęła mu maskę>
P: Ej <smutna mina>
Ot: To, że cie nie wybrałam nie uzasadnia twojego zachowania <wyszła i owinęła się ręcznikiem>
P: Czemu się zakryłaś?
Ot: ...Wynoś się stąd.
P: Nie.
Ot: Ale już!
P: <wyszedł niechętnie z wanny i stoi>
Ot: <zrobiła znaki> Mokry Kibel no Jutsu!
P: Co? O_o
Ot: <pchnęła jego głowę do środka muszli klozetowej i zamknęła klapą> I po sprawie. <wyszła>
P: <wyleciał po chwili z mokrą głową> Zabije cię! <wkurw>
H: Grozisz mojej ukochanej? <straszna mina a la Yamato>
P: O_O N-nie... <zwiał>
H: <poszedł do Otohi> Jak tam moja kobieto?
Ot: Normalnie.
H: Cieszę się.
Ot: Będziesz teraz za mną łaził cały czas?
H: Pójdę za tobą nawet na koniec świata.
Ot: A w ogień skoczysz?
H: Jasne.
Ot: Ja pierdole...
H: Mnie?
Ot: =_=
H: <uśmiech>
Ot: Coś jeszcze?
H: Nie mogę się doczekać.
Ot: Ślubu? Ja też.
H: Nie o tym mówię.
Ot: A o czym?
H: Nie mogę się doczekać naszych wspólnych rytuałów dla naszego kochanego Jashina!
Ot: Wiesz, że ja w niego nie wierzę.
H: Co...?
Ot: Jajco, a nawet dwa. Nie będę się kaleczyć, żebyś ty miał z tego radochę.
H: Myślałem, że będziemy się razem kąpać w naszej krwi.
Ot: Jesteś obrzydliwy... Chyba zaraz zmienię kandydata.
H: Nie! Ja się zmienię! Przysięgam!
Ot: To pierwsze co zrobisz to się ogarnij.
H: Tak jest! <zasalutował>
Ot: Odmaszerować.
H: <poszedł>

W nocy Otohi zachciało się pić, więc otworzyła drzwi, aby wyjść i...

H: A ty dokąd się wybierasz? <świeci sobie latarką na twarz i znów straszna mina a la Yamato>
Ot: AAAAAA!
H: ?
Ot: Przez ciebie się wystraszyłam! Chcesz żebym zawału dostała?! Co ty tu robisz?!
H: Pilnuje się.
Ot: Po co?
H: Aby nikt nie wykradł mojej ukochanej.
Ot: I to dlatego siedzisz pod drzwiami?
H: Tak.
Ot: A co jakby przyszli po mnie i weszli oknem?
H: <oświeciło go> Okno! Zapomniałem o oknie! <panika>
Ot: Uspokój się =_= Jak widać żyję i nikt raczej nie ma zamiaru po mnie przychodzić.
H: Na pewno?
Ot: Tak, a teraz idź spać.
H: Dobrze. <wstał i poszedł>
Ot: Robi się jak Rock Lee... <poszła do kuchni>
Sa: <wystraszył się> AAA!
Ot: <też> AAAA!
Sa: AAAAAAA!
Ot: AAAAAAAAA!
H: <przybiegł> Uratuję cię!
Sa: <odruchowo go walnął>
H: <gleba i śpi jak dziecko>
Ot: O_o
Sa: Sorki...
Ot: Dzięki! ^^
Sa: Co? O_o
Ot: Przynajmniej będzie spokój jakiś czas.
Sa: A-aha...
Ot: Czemu siedzisz po ciemku w kuchni?
Sa: Bo mi się światła nie chciało włączać.
Ot: Na drugi raz zaświeć, bo znów zawału dostanę.
Sa: To czemu ty nie zaświeciłaś?
Ot: Bo jak już weszłam to się ciebie przestraszyłam i nie zdążyłam.
Sa: Aaaaa.
Ot: <przeszła obok niego i wyciągnęła sok z lodówki> O, pomarańczowy ^^
Sa: Lubisz?
Ot: Jasne <uśmiech i zon> Kurde, czemu to ma korek zamiast nakrętki?
Sa: Tobi geniusz wczoraj to tak zamknął.
Ot: A... Mam nadzieję, że tego tam nie napluł...
Sa: Lał do szklanki, dlatego się tak podłoga klei...
Ot: No tak... <wyciąga korek> Czemu się nie chce ruszyć? <ciągnie mocniej i wystrzelił korek>

Koreczek uderzył w sufit, w lodówkę, w szafkę, w ścianę w głowę Hidana, znów w sufit i w Otohi. Ta się zachwiała i wpadła na siedzącego Sasuke. Ten jej nie utrzymał i oboje się wywalili.

Ka: Co to kurwa za hałasy w środku nocy?! <wszedł wkurzony do kuchni>
S: Właśnie! <wszedł za nim i zaświecił światło>
Ot: <leży na Sasuke>
Sa: <obejmuje ją>
Aka: <zlecieli się jak na zawołanie i takie wtf>
Ot,Sa: <gapią się na nich>
Ki: Jeszcze ślubu nie mają, a już zdrada...
O: Córeczko! Jak możesz!
Ot: To nie tak! <czerwona>
Sa: Właśnie! <też czerwony> To był wypadek! Serio!
I: <jako jedyny się uśmiecha> No Sasuke! W końcu macasz jakąś dziewczynę! ^^

Żarcik Itasia trochę nie na miejscu, ale cóż... Na tym koniec i zobaczymy co się stanie w następnej notce :3

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Harry Potter

Obsada:
Pein - Ron Weasley
Konan - Profesor McGonagall
Itachi - Harry Potter
Kisame - Dementor
Deidara - Profesor Snape
Sasori - Voldemort
Tobi - Hagrid
Kakuzu - Hermiona Granger
Hidan - Draco Malfoy
Zetsu - Mandragora

Pewnego dnia w Hogwarcie.

I: <idzie sobie> Jestem Harry Potter. Jam Harry Potter.
P: A ja Ron! Ron! Ron Weasley!
Ka: Hermiona~ Hermiona~
Ko: <takie małe wtf> Co wy robicie?
I: Śpiewamy sobie.
Ko: Potter po tobie tego bym się spodziewała...
I: Takie skutki przebywania z rudym.
Ka: Tak.
P: ...
Ko: A dokąd idziecie?
I: Odwiedzić Hagrida.
Ka: Ma dla nam mandragorę na zielarstwo.
Ko: To dobrze <poszła>
P: Dobrze, że nie zapytała po co dokładnie.
I: Cicho siedź, bo ktoś usłyszy!
P: Ok, ok.

Cała trójka udała się do Hagrida.

T: Witajcie! <śmiech> Wjedźcie!
I,Ka,P: <weszli>
T: Rozgośćcie się.
I: Masz dla nas mandragorę?
T: Jasne <wyciąga>
Z: <ryczy albo przynajmniej próbuje>
Ka: To ona?
T: Tak.
I: I jak ją przyrządzić?
T: Wystarczy trochę liści podpalić.
P: I będzie z tego trawka?
T: No pewnie.
P: Długo trzyma?
T: Trochę tak, ale jest niezła. Nigdzie takiej nie znajdziecie.
Ka: Czy to aby na pewno legalne?
H: Aha! <wpadł> Jasne, że nielegalne!
I: ...
H: Macie zioło, co? Zaraz wszystko powiem McGonagall i was ukaże!
P: Zamknij się lizusie.
H: Nie fikaj rudzielcu.
P: Ale mi pojechałeś =_=
H: Dacie mi też ziółka, albo was wydam.
I: Dobra, dostaniesz trochę...
H: <spojrzał na mandragorę> I ty to Hagrid jarasz?
T: No jasne ^^
H: To dlatego cały czas jesteś taki na haju...
T: Tak ^^
Z: <nie ogarnia co się dzieję>

I tak wszyscy spędzili całe popołudnie na jaraniu mandragory, która dalej nie wiedziała co się dzieje.

H: Nie powiem, mocny towar.
P: Może w końcu będę miał pociąg.
Ka: Do czego?
P: Do dziewczyn oczywiście.
Ka: Pociąg to ty możesz mieć, ale Chin.
P: ...
I: Uspokójcie się.
Ka,P: <uspokoili>
I: Gdzie teraz idziemy?
H: Może do mnie? Nikogo nie ma w dormitorium, a mam co nieco w barku.
I: Coś mocnego?
H: Jasne. Do wyboru do koloru.
P: Super!

Udali się do lochów, gdzie wpadli na Snape'a.

D: A wy tu czego?
I: W odwiedziny do Malfoya.
H: Właśnie.
D: Hę? Od kiedy się kumplujecie?
H: Od dziś.
D: Ale jesteście przecież wrogami! To się nie może zmienić!
Ka: Nagniemy trochę to prawo.
P: Właśnie, a teraz nara panie emo.
D: Co...?
P: Emo!
D: <łzy w oczach>
I,P,Ka,H: O_o
D: Nie jestem emo! <ryczy> Ja po prostu lubię czarny! <pobiegł z płaczem>
I,P,Ka,H: O_o
Ka: Co to kurna było? O_o
P: Nie mam pojęcia.
I: On zawsze tak?
H: Nie. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie.
Ka: Trudno. Popłacze sobie i mu przejdzie.
H: Racja. Idziemy.

Weszli do środka, a tam kolejna niespodzianka. Przy wielkim stole siedzi sobie Voldemrot z dementorem i grają w karty, a mianowicie w makao.

Ki: Hahaha! Znów wygrałem! ^^
S: To nie fair! Ty oszukujesz!
Ki: To ty nie umiesz grać ^^
S: Nie gram już z tobą!
I: Voldemort!
S: Hę? <spojrzał na niego> Co ty tu robisz? O_o
I: Przyszedłem na jednego.
Ki: A to proszę <podaje wódkę>
H: Ruszaliście mój barek?! >_<
Ki: Pić nam się chciało.
Ka: Co tu robi dementor?
Ki: Ja? Nudziło mi się w Azkabanie, więc wpadłem na karty.
S: Zaraza mnie ogrywa!
Ki: <uśmiech>
P: Jesteś Voldemortem...?
S: Tak. Nie widać? >_<
P: Wydawało mi się, że on powinien być wyższy.
S: Masz coś do mojego wzrostu rudzielcu? >_<
P: Nie jestem rudzielcem! >_<
S: Zardzewiałe dziecko!
P: Kurdupel!
S: Rdza cie zżera!
P: Może i tak, ale się nie kurczę jak ty!
S,P: <zaczęli się bić>
Ki: <patrzy> No to ja chyba pójdę <zwiał>
H: Jak dzieci...
Ka: E tam. Ważne że wódka jest.
I: No właśnie.
Ka,I: <piją>

Rozsiadli się i oglądali zaborczą walkę Voldemorta z Ronem.

KULISY

Ot: Cóż... Dawno nas tu nie było.
P: To twoja wina.
Ot: Moja? >_<
P: Tak, bo ci się nie chciało pisać.
Ot: Nie prawda! Miałam inne zajęcia i trzeba było napisać coś jeszcze do parodii!
P: Jasne, jasne.
Ot: To ty zwalasz wszystko na mnie ruda pało!
P: Co?! Jak mnie nazwałaś?!
Ot: Ruda pała!
P: Poznasz zaraz gniew Lidera!
I: Ej! Ej! Spokojnie!
H: Właśnie! Jedyną osobą, która może bić Otohi jestem ja!
Ot: Spadaj niemyty zboczeńcu!
H: HĘ?!
Ot: Śmierdzisz! Kiedyś ty ostatnio wodę na oczy widział?!
H: Ja się myję!
Ot: Ale jak tylko ty przyszedłeś to zaczęło śmierdzieć!
T: <wychodzi z ciemnego kącika> Tobi przepraszać...
Ot: Hę?
T: Tobi puścić sobie bączka...
Ot: X_x
H: Bączka?! Chyba bąka!
P: I to w dodatku śmierdzącego!
I: Ludzie, otwórzcie okno, bo wszyscy padniemy...
Ki: <szybko otwiera okno>
I: Będziemy żyć!
D: A ja mam focha.
S: Ten zaś...
D: Może i jesteś niski jak na Voldemorta, ale to ja musiałem grać emo!
S: No i?
D: A co ja kurde Sasuke jestem?! >_<
I: Ej! Won od mojego braciszka!
D: Nie! Nigdy go nie lubiłem!
Ko: Znów się zaczyna...
Z: Uważajcie na moje kwiatuszki!
D: <wywalił kaktus>
Z: Nie! Eugenio! <rozpacz>
I: <kopnął palmę>
Z: Zofio! <większa rozpacz>
Ko: Ja go dalej nie ogarniam z tymi imionami...
Ka: No ja tez...
Ko: O, Kakuzu.
Ka: A no ja.
Ot: Miło cię widzieć. Świetnie ci wyszła rola Hermiony.
Ka: No właśnie ja z pytaniem... Czemu do cholery musiałem grać kobietę?!
Ot: E... Bo masz brązowe włosy? A w lokach ci było ślicznie!
Ka: ...
H: Ja się wtrącę tylko...
Ot: O co chodzi?
H: <pada na kolana przed nią> Otohi... Zostań ojcem mich dzieci!
Aka: O_o
Ot: Wtf? O_o
H: <uśmiech>
Ot: =_= Hidan... To nie pora na takie chore wyznania...
H: Ale czemu?! Konan mówiła, że zawsze jest odpowiednia pora!
Ko: <chowa się w ciemnym kącie razem z Tobim>
Ot: Po pierwsze nie jestem facetem, więc ojcem być nie mogę...
H: A po drugie?
Ot: Po drugie: NIE.
H: <smutna minka>
Ot: Już się z Painem pogodziłeś?
P: To myśmy się kłócili? O_o
Ot: Owszem =_=
P: Nie pamiętam...
H: Ja też nie...
Ot: Jeszcze Itachi się kłócił.
I: <nie słucha, bo bije się z Deidarą>
S: Głąby, kłóciliście się o Otohi.
H,I,P: AAA!
S: Oświeciło ich.
P: Ale czemu tego nie pamiętamy?
S: Bo zaczęliście zapijać smutki alkoholem. I dość dużo go wypiliście.
H,I,P: A...
Ot: Dobra, skończyliście już? =_=
S: Chyba tak.
Ot: Świetnie. To żegnam naszych czytelników i... <spojrzała na Hidana> Co ty robisz? =_=
H: Co? <przestaje się gapić w jej dekolt> Nic, nic...
Ot: No ja myślę...
H: <głupi uśmiech>
Ot: Więc żegnam czytelników i do zobaczenia wkrótce ^^