niedziela, 22 maja 2016

Starość nie radość

Tydzień później. Do teraz nie wiadomo co się dzieje ze zgubioną częścią Akatsuki, a mianowicie z Zetsu, Kisame, Tobim, Konan i Hidanem.

D: Otohi!
Ot: Co się tak drzesz?
D: Telefon ci dzwoni!
Ot: To go przynieś!
D: Ale dałaś mi zakaz wchodzenia do twojego pokoju!
Ot: ...Masz 3 sekundowe zezwolenie!
D: <wpadł wziął telefon i wyszedł> Zdążyłem!
Ot: Brawo. A teraz przynieś go do salonu!
D: <przybył>
Ot: Dzięki. <patrzy kto dzwoni> Kurde...
D: Co jest?
Ot: Emiko...
D: To siostra Shizuo?
Ot: Ta...
D: A to źle?
Ot: Pewnie będzie pytać o brata ciołku! <trzepnęła go>
D: Kumam! Nie musiałaś mnie bić...
Ot: Dobra. Najwyżej pocisnę jakąś ściemę.
D: No i dobrze.
Ot: Reszty nie ma to dam na głośno mówiący. Ale masz milczeć Dei.
D: Tak jest!
Ot: <no to odebrała> Cześć Emiko!
Emiko: No hej. Co słychać?
Ot: A dobrze, jakoś ogarniam Akasiów, a u ciebie?
E: Też, ale nie do końca.
Ot: Coś się stało?
E: Chodzi o Shizuo.
Ot: <look na Deia> A co z nim nie tak?
E: Powinnaś wiedzieć!
Ot: <mina w stylu: kurde, dowiedziała się> Ja?
E: Tak! Przecież to w twoim świecie Shizuo został zhańbiony!
Ot: Em... Wiesz... Nie wszystko wiem co się tutaj dzieje...
E: Wyobraź sobie, że ktoś go przywiązał nagiego do masztu!
Ot: Serio...?
E: Tak! Dopiero po paru godzinach jacyś ludzie się zlitowali i go odwiązali!
D: <stara się stłumić śmiech>
Ot: Sam nie mógł?
E: Wiesz, on jest takim geniuszem, że zamiast próbować sobie pomóc do darł się na ludzi, żeby przestali robić mu fotki.
Ot: <śmiech>
E: Otohi! To poważna sprawa!
Ot: Tak, tak. Wybacz. To czemu nie łapiecie sprawcy?
E: Bo Shizuo nie wie kto to był! Nie widział sprawcy!
Ot: A to ciekawe.
E: Jak dorwę tego kogoś to oberwie!
Ot: Ja wiem kto to był!
E: Tak?!
D: Tak? <szeptem> O_o
Ot: To na pewno Kabuto!
E: Co? Kabuto?
Ot: Ostatnio Orochimaru testował na nim dziwne rzeczy i potem mu odbiło.
E: Dzięki za cynk! Jak go dorwiemy z Shizuo to Orochimaru go nie pozna!
Ot: Tak trzymać! To na razie. <rozłączyła się>
D: Aleś jej kit wcisnęłaś.
Ot: Wiem. Dobrze, że to łyknęła.
D: Ale Shizuo przecież wiedział, że to ty go przywiązałaś...
Ot: Pewnie się wstydził przyznać przed siostrą, że to moja sprawka.
D: No to Kabuto teraz oberwie.
Ot: Ktoś musi być ofiarą. A żal ci go? Bo mi nie.
D: Mnie też nie.
Ot: Więc się nie ma czym przejmować ^^ A w sumie Kabuto dawno nie oberwał.
D: Też fakt.

W tym momencie reszta Akatsuki, czyli Sasori, Pain, Itachi i Kakuzu, wrócili z zakupów.

Ot: Miło, że jesteście. Pizza kupiona?
P: Kupiona.
Ot: To dobrze ^^
P: A tyś coś taka uradowana?
Ot: A tak jakoś.
I: Skoro ona się cieszy to ktoś z nas oberwie...
Ot: Fakt, ktoś oberwie, ale nie wy.
I: Serio?
Ot: Serio :3 A teraz dawajcie tą pizzę~!

Po obiedzie Kakuzu włączył telewizor i akurat lecą wiadomości w których mówią o kilku rozbitkach. Oczywiście chodzi o członków Akatsuki.

Ot: Wtf?! To oni przeżyli?!
I: Na to wygląda...
Ot: Kurde. Nie dobrze.
D: Czemu?
Ot: Bo wrócą tutaj ciołku!
D: A no tak...
Ot: A jak ich ludzie podwiozą to będą szybciej niż myślimy!
P: Udajmy, że nie ma nas w domu.
Ot: Ty myślisz, że to ich załatwi?
P: To debile. Uwierzą we wszystko.
Ot: Racja. Tak jak ty.
P: ...
Ot: Ale zauważ fakt, że Hidan pierwszy wejdzie z buta do domu. Nie będzie zwracał uwagi na to czy jesteśmy w środku czy nie.
P: Fakt...
I: Może miejmy nadzieję, że się zgubią gdzieś po drodze, albo pomylą dom?
Ot: Istnieje taka możliwość, ale to nie ważne. Oni tak wejdą do środka...
Ka: Chyba, że to jakiś kościół.
Ot: To wtedy wejdą wszyscy oprócz Hidana.
Ka: Albo wejdzie, przeklnie bo zauważy gdzie wszedł i wyjdzie.
Ot: O, też tak może być.
S: Dobra, ale musimy wymyślić jakiś plan!
D: Ktoś coś ma mądrego?
I: Może iluzja, że niby nie ma siedziby?
Ot: Iluzja raczej odpada. Czasem Kisame ma inteligentne przebłyski i się może zorientować, że coś jest nie tak.
I: Racja...
S: To może udamy, że cofnęli się w czasie?
Ka: To znaczy?
S: No będziemy udawać starych, a oni pomyślą, że to prawda.
Ot: Nie głupi pomysł.
I: Czyli mamy udawać głuchych i ślepych?
Ot: Tak. Ty już ślepy jesteś.
I: ...
Ot: Deidara może być łysy.
D: CO?!
Ot: Ogolimy ci głowę.
D: Nie ma mowy! Nie pozwolę tknąć moich ślicznych włosów! T_T
Ot: No to chociaż je pofarbuj na siwo.
D: To już lepsze rozwiązanie.
Ot: Ale ktoś musi być szczerbaty.
P: Niby kto?
Ot: Cieszę się Pain, że zgłosiłeś się na ochotnika ^^
P: Że co?!
Ot: Będziesz bezzębnym dziadkiem.
P: Ale ja mam zęby! Widzisz! <pokazuje> I to wszystkie!
Ot: Można je bardzo łatwo i szybko usunąć. Wszystkie naraz. Pozwolisz, że zademonstruję <przywaliła mu w zęby>
P: X_x
D: Faktycznie szybki sposób.
Ka: Nie chcę nic mówić, ale Sasori to lalka. Jak niby ma się postarzeć?
Ot: A co to za problem przenieść się do innej lalki?
S: Ty myślisz, że to takie proste! >_<
Ot: Eee... Tak?
S: =_=
Ot: No to będziesz garbaty i chodził o lasce. Tamci debile są za głupi, żeby ogarnąć taki fakt, że marionetka nie może się zestarzeć.
S: W sumie...
Ot: No. A Kakuzu będzie powolnym dziadziusiem.
Ka: Może być, a ty?
Ot: Będę miała sklerozę ^^
I: A czy ty już jej nie masz?
Ot: Mam tak jak ty ślepotę.
I: >_>
Ot: Więc wszystko ustalone.
D: Tak.
Ot: Świetnie. Trzeba tylko ubrania skombinować.
S: Mogę uszyć! Znam takie fajne jutsu!
Ot: Dobra, przyda się.
S: ^^

Po godzinie Otohi, Deidara, Sasori, Pain, Itachi i Kakuzu wyglądali jak dziadki. I właśnie w tym momencie do domu wparował Zetsu, Kisame, Tobi, Konan i Hidan.

H: W końcu w domu!
Z: Wreszcie!
S: <idzie z laseczką>
D: <wychodzi siwy z kuchni>
Ko: Wtf? O_o
Ki: Nie wiem O_o
T: Deidara! <podbiegł do niego>
D: Hę? <gapi się tępo na niego>
H: Czemu oni są tacy starzy...?
S: Ooo! Konan! Zetsu! Tyle lat was nie widziałem! Gdzie się podziewaliście?
Ko: Tyle lat...?
I: <wszedł> Słyszę jakieś znajome głosy... Kisame? Czy to ty? Czy już umarłem i słyszę głosy?
Ki: Eee... Itachi? To ja?
I: Kisame! Myślałem, że przed śmiercią już cię nie zobaczę.
Ki: Nie kumam...
I: Wiele, wiele lat minęło odkąd się widzieliśmy. Co się z wami działo?
H: Pierdzielisz! Jak to wiele lat?!
T: Czy my utknąć w czasoprzestrzeni?
Ko: Wow. Tobi umiał powiedzieć jakieś trudniejsze słowo.
H: To teraz nie ważne! Ważniejsze jest to, że oni się postarzeli!
Ki: A przejmujesz się tym? Przynajmniej my jesteśmy młodzi.
H: Ale skoro oni są to Otohi też będzie!
Ki: A...
Ot: <przyszła> Ktoś mnie wołał?
H: Otohi T_T
Ot: Jesteś moim synem?
H: ...Co? Nie T_T
Ot: Szkoda...
Ko: W ogóle miałaś kiedyś dzieci?
Ot: Miałam! Synka! Nazywał się... <myśli, myśli, myśli> Nie pamiętam... Moja pamięć mnie już zawodzi.
H: Z kim niby miałaś tego dzieciaka?!
Ot: Z Sasorim.
S: <mina w stylu wtf>
Ot: Albo z Deidarą.
D: O_o
Ot: Albo z kimś innym... Nie wiem, nie pamiętam.
Ko: Cudnie... To już nie Akatsuki, tylko dom starców.
Z: Eh... A gdzie Pain?
P: <wszedł>
Ko: Pain!
P: <chce coś powiedzieć, ale nie może bo ma spore braki w zębach>
H: Super... Bezzębny Pain...
Ka: Hidan? <przygląda mu się> Hidan! <ściska go>
H: Ka-Kakuzu?!
Ka: Tyle lat!
H: Już to słyszałem...
Ka: Pomożesz mi przy liczeniu pieniążków?
H: Nie chce.
Ka: Świetnie. Chodźmy. Potem będziesz wolny. <ciągnie go>
H: T_T
Ka: <siadł na łóżku, opróżnił skarbonkę i liczy>
H: <patrzy>
Ka: 36, 37, 38... <zawias> Na czym to ja skończyłem?
H: Na 38...
Ka: A tak! 38, 39, 40, 43, 44, 45... Cholera! Pomyliłem się! Od początku.
H: Co?!
Ka: <olał go i liczy dalej od zera>
H: Eh...

Pół godziny później...

Ka: Znowu się pomyliłem...
H: Kurna! Przestaniesz się mylić co chwilę?! To już chyba czterdziesty raz jak się mylisz!
Ka: Nie moja wina. Jestem już stary.
H: Daj mi to! Ja to policzę!
Ka: Tkniesz moje pieniądze, a marnie skończysz.
H: A co mi taki dziad jak ty może zrobić?!
Ka: Pozbawić członka.
H: ...Dobra. Licz to jeszcze raz. Ale skup się tym razem!

A tymczasem na dole...

S: <włączył telewizor najgłośniej jak się dało>
Z: Moje uszy...
Ko: Moje też...
Ki: Sasori weź to przycisz!
S: Co?
Ki: Ścisz to!
S: Nie, bo wtedy nie będę nic słyszał.
Ko: To będą męki...
T: My stąd odejść?
Z: Trzeba to rozważyć.
P: <szczerzy się do Konan, a przynajmniej... próbuje tak jakby>
Ko: I czego się ślinisz? >_<
P: <maca ją po piersiach>
Ko: <walnęła go> Zostaw! Nie będzie mnie dotykał jakiś obleśny i szczerbaty staruch! >_<
P: ...
H: <zszedł do salonu poirytowany> W końcu skończył liczyć tą kasę... <mruknął do siebie>
Ot: <gapi się na Hidana>
H: Co?
Ot: Jesteś moim synem?
H: Już mówiłem, że nie >_<
Ot: Szkoda...
H: Już o tym gadaliśmy >_<
Ki: Zapomnij Hidan. Ona ma sklerozę...
T: Tobi potwierdzać!
Ko: Dwanaście razy w ciągu kilku minut się pytała co za program leci w telewizji...
H: Ok...
Ot: <znów się dziwnie na niego patrzy>
H: Co znowu?
Ot: Jesteś moim synem?
H: ...Zabijcie mnie. Błagam... T_T

Co się wydarzy dalej dowiemy się w następnej notce~ I wybacz Emiko, że wykorzystałam cię bez twojej zgody, ale mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe. Dzięki wszystkim za czytanie i liczę na jakieś komentarze. Trzymajcie się i do zobaczenia! ^_^

piątek, 6 maja 2016

Powrót do domu

Ot: No i co powiesz ciekawego!? <klepnęła go tak mocno, że aż mu papieros wyleciał i wpadł do wody>
Sh: ...Że nie musisz krzyczeć i że chwilowo trzymamy się na odpowiednich współrzędnych. Za dwa, trzy dni dobijemy do portu docelowego. <sprawdza urządzenia nawigacyjne, zły za tego papierosa>
Ot: A skąd wiesz, że te cudeńka zrobione z liści i bambusa dobrze pokazują kurs?
Sh: Służyłem jakiś czas w marynarce wojennej. Tam nie było nawet tych cudeniek, więc trzeba było samemu obliczać kurs. Ja obliczam na podstawie położenia gwiazd plus tego, co pamiętam z geografii.
Ot: Mnie wystarczy, że wiem gdzie jest położenie lodówki, łazienki, mojego pokoju i telewizora.
Sh: To proste współrzędne. ^^
Ot: Zaiste. A właśnie! Chcesz pracować dla nas jaki lokaj? :3
Sh: ...Jako lokaj nie, ale jako sekretarz czy ktoś w tym rodzaju jasne~
Ot: Sekretarz... To co byś chciał u nas robić?
Sh: Płacić rachunki za ciebie, wymuszać na Akasiach wykonywanie twych poleceń, no i od czasu do czasu załatwić swoje sprawy, póki siostra na wakacjach~ <uśmiechnął się i szarpnął sterem>
Ot: W sumie to wszystko ogarnięte jest, ale możesz sprzątać w domu :3
Sh: Ale przez osiem dni, potem wracam do siostry.
Ot: Eee, to się nie opłaca ci nawet w majonezie płacić...
Shizuo: Nie przesadzaj.
Ot: Zawsze można płacić ogórkami. Korniszony zawsze spoko.
Sh: Ogórek-kun, co?~
Ot: Wtf...
Sh: <zaśmiał się> To nic, taki żarcik. Nie budź chłopaków do zmiany, bo ich pozabijam. Wytrzymam do rana.
Ot: Nie miałabym nic przeciwko... Ale Deidara w miarę dobrą pizze robi, więc trochę byłoby szkoda. Ale Zetsu dalej gdzieś dryfuje na wodzie, więc jednego debila mniej.
Sh: No to obudź go, jak chcesz, ty tu jesteś kapitanem tej łajby~
Ot: Nie, bo nigdy nie dopłyniemy do domu.

Statek płynie sobie swobodnie przez ocean, za nim unosi się Zetsu...

Sh: <nuci sobie coś niegłośno, skupiony na gwiazdach i drodze statku>
Ot: <mruczy coś pod nosem, coś obliczając>
Sh: Co obliczasz?
Ot: Czy opłaca mi się ich wywalić do wody, ale sinus alfa mówi, że sama domu nie ogarnę.
Sh: <wzruszył ramionami> Cosinus + tangens beta zaproponował mi możliwość wynajęcia ekipy sprzątająco-ogarniającej.
 Na mój koszt, oczywiście.
Ot: Nie, bo trzeba będzie doliczyć koszty pogrzebu. Ekipa nie wytrzyma.
Sh: Jak uważasz ^^ Niedługo powinniśmy przybić, za łaską boską, do portu.
Ot: Super~ Ale lepiej żeby ten dryfujący za nami Zetsu nie dotarł. Jednego debila będzie mniej.
Sh: Myślisz o czymś konkretnym?~~
Ot: Tak i już mam. <wzięła Kisame i wywaliła na ciało Zetsu>
Z,Ki: <obaj poszli na dno>
Ot: No, załatwione. <duma>
Sh: Brawo!  <dumny z siebie i z Otohi>

Następnego dnia dopłynęli do suchego lądu, ale pasażerów tak jakby mniej.

Sh: <sprawdza, co to za ląd> No, jeszcze dwie godziny i przybijemy do portu...
S: <się obudził> Czemu nie ma Zetsu i Kisame...?
I: Zetsu dryfował za nami jak dobrze pamiętam.
D: Ok, a gdzie Kisame?
I: Tego nie wiem...
Ot: No ja też nie.
D: Ale chwila... Tobi też zniknął?
T: <brak jego obecności>
D: W końcu! W końcu będzie spokój! <zaciesza>
Ot: Jego też mogłam wyrzucić... <mruczy cicho do siebie>
Sh: <szeptem> To zrób to, bo obciąża maszty.
Ot: <ukradkiem wywaliła Konan za burte>
Ko: <nawet nie ogarnęła co się stało>
Sh: <zadowolony> Bardzo dobrze!
Aka: <nie zauważyli, że nie ma Konan>

Statek, czy raczej tratwa, od razu przyspieszył. Na horyzoncie zamajaczył port, do którego powinni byli przybić. Na nieszczęście w tej chwili Hidan, owładnięty szałem, zaczął mówić od tyłu!

P: Kto ma kamerę?! Nagrywajcie to! Będą lajki na YouTube!
H: ...<klnie od tyłu>
Ka: <leje ze śmiechu>
Ot: <trzepnęła Hidana w łeb>

Niestety nic to nie dało, a wręcz pogorszyło sprawę.

H: Łałałałaaaaaaaaaaaaaa! <miało być ałałałaaaaaaaa>
Ot: ...W tym wypadku proponuję zrobić głosowanie.
I: Jakie?
Ot: Kto jest za tym, aby go wyrzucić?
Aka: <wszyscy się zgłosili>
Sho: <podniósł rękę do góry> Ja też jestem za!
Ot: Świetnie! <wyrzuciła Hidana>

Statek znów przyspieszył, a z fal dobiegało melancholijne zawodzenie. Nikt jednak się tym specjalnie nie przejął.

D: Sikać mi się chce...
P: To lej do wody.
D: Tak przy wszystkich...
Sh: <prychnął> Jak chcesz, to sikaj, najwyżej wyjdzie gorsze skażenie niż w Czarnobylu.
Ot: Ja bym raczej wolała nie oglądać jego migdałka...
D: Hę?! Jakiego migdałka?! >_<
S: Cóż, większego nie masz.
D: EJ! >_<
Sh: Potwierdzam, ten migdałek już i tak ściąga raka na oczy. <skręcił ostro w prawo i przypadkiem szepnął do Otohi> Jakby co, to teraz jest dobra  okazja, by go wywalić.
Ot: Zaraz ciebie wyrzucę >_<
Sh: <ja nic nie mówiłem> Ok... <przyspieszył>

Po chwili dotarli do lądu.

D: <wyleciał jak piorun i poleciał w krzaki>
S: Nieźle go cisnęło.
Ot: Dobra. To gdzie my jesteśmy?
I: Na zadupiu...
Sh: ......Jak. Jakim, kurwa, cudem Maelestrom nas zniósł na drugą stronę wyspy?!
Ot: Jak to na drugą stronę...?
S: To znaczy, że to ta sama wyspa?!
I: Nieeeeee!
D: <wrócił> Co się stało?
Ot: Jesteśmy na tej samej wyspie co wcześniej!
D: CO?!
Ot: Shizuo! Utnę ci kokosy i powieszę na palmie!
Ka: Nie masz broni...
Ot: Mam! Kosa Hidana została! <wzięła ją>
Sh: Nie moja wina tym razem. To prądy są takie.
P: <obudził się i nie ogarnia co się dzieje>
Ka: <streścił mu>
P: CO?! ŻE CO?!
Ot: Prądy? Prądy?! Ja ci dam prądy! <machnęła kosą i rozcięła mu spodnie>
D: O matko... <patrzy na majki Shizuo>
S: ...Shizuo... Serio...?
Ot: <śmiech> Majtki z twarzą Izayi?
Aka: <śmieją się>
Sh: .............. <wyciągnął les baera i strzelił między nogi Paina>
P: <pisnął> EJ! A ja za co?!
Sh: Za to, że żyjesz~~ <pocisk trafił na wylot w...wiadomo, co>
P: Moje klejnoty! <padł i zgon na miejscu>
Aka: O_o
Ot: ...I tak oberwiesz Shizuo! Genialny blondynek, który wszystko wie! Patrzy na gwiazdy bo one pokazują drogę. Tyś chyba patrzał nie na te gwiazdy co trzeba!
Sh: A ty na jakie gwiazdy patrzysz? Na te tutaj <pokazuje na niebo> Czy na te? <pokazał w dół, na spodnie Paina>
Ot: Ty debilu! <warknęła> Ping pong no jutsu! <znokautowała Shizuo kopniakiem w krocze>

Reakcję Shizuo można opisać tylko w jeden sposób - jeśli ktoś z Was pamięta słynną scenę z motorem i Celty, kiedy blondyn jechał zabić Izayę, to w mózgu byłego oficera pojawiła się właśnie ta scena, ale zamiast "kill Izaya" jest "kill Otohi". Gif przypominający.

Sh: <leży i morduje wzrokiem wszystko co żyje>
Ot: <podeszła do niego> Biedny Shizuś cierpi. Jakże mi przykro~ Niech Jashin świeci nad twoimi piłeczkami i otoczy je opieką.
Sh: <zabija wzrokiem raz ją, raz Deidarę>
D: EJ! A ja za co niby obrywam?!
Ot: Shizuś, nie wypada aby żołnierz leżał. <złapała go za rękę i szarpnięciem podniosła> Ale stój prosto. <walnięcie w tyłek go wyprostowało> No. Od razu lepiej.
Sh: <się prostuje i jest zirytowany> To płyniemy dalej? Sama prowadź, skoroś taka wykształcona.
Ot: A żebyś wiedział! Wszyscy na pokład!
Aka: <grzecznie weszli>
Ot: <wkopała Shizuo na statek, aby było szybciej> Płyniemy~
Shizuo: X_x

Po trzech godzinach dotarli do jakiegoś portu. Wszyscy poznali to miejsce. W końcu dotarli do domu!

Sh: .......Kurwa mać...
Aka: <polecieli szybko do domu zacieszać, że w końcu wrócili>
Ot: <patrzy na Shizuo> Jakieś słowa usprawiedliwienia?
Sh: ...Zagięcie czasoprzestrzeni?
Ot: Zaraz będzie zagięcie, ale twojego mózgu i członka.
Sh: Świstak siedzi, zawija w sreberka i puszcza bąka.
Ot: A mogliśmy żyć w zgodzie. <rozebrała go do naga przy przypadkowych ludziach i przywiązała go do masztu> Powiewaj sobie i wdychaj świeże powietrze. <sprzedała jego rzeczy i za kasę kupiła wódki i poszła do Akasiów opić powrót do domu>

Po paru godzinach popijawy.

P: Tak w ogóle... To nas tak jakby mniej?
I: Brawo Pain za spostrzegawczość!
P: A dziękować!
I: To nie był komplement.
P: >_<
Ka: Komu jeszcze sake?
D: Mi!
Ka: Deidara ty już za dużo wypiłeś.
D: Ja?! Patrz na siebie!
Ka: >_<
P: Ja tutaj rządzę alkoholem!
Ot: Ty? Niby od kiedy?
P: Od teraz!
Ot: Morda! Was też mogłam wtedy wyrzucić do morza. Bym miała z wami spokój. Z wszystkimi.
S: Czemu nas tak nie lubisz?
Ot: Sasori... Serio to pytanie...?
S: Tak.
Ot: ...Bo jesteście debilami?
D: Nie jesteśmy!
Ot: Nie, wcale. Ty tylko udajesz, że jesteś normalny.
D: Ja nie udaję, tylko jestem!
Ot: Jasne...
D: >_<
Ot: Kurde, źle zrobiłam... Mogłam was wywalić, a Shizuo wziąć ze sobą.
P: Tego sierotę?
Ot: Jest mądrzejszy niż wy wszyscy razem wzięci.
P: Nie prawda >_<
Ot: Prawda. Sprzątałby, gotował, a ja bym mu za to płaciła.
Ka: Moją kasą >_<
Ot: Kasą organizacji.
Ka: ...
Ot: Jeden facet i spokój. A nie kilkunastu i same problemy.
I: W końcu by cie zostawił, bo by wrócił do służby.
Ot: Od czego są łańcuchy i obroże elektryczne?
I: Ok...
Ot: ^^
I: Jesteś nieludzka...
Ot: Nie prawda.
S: Prawda. Żeby kumpla tak potraktować.
Ot: Ja tylko bym sprawiła, żeby został, a nie odchodził.
S: Właśnie widzimy jaka to jesteś dobra.
I: Poza tym nadal wisi na tym maszcie, chyba, że ktoś go ściągnął.
Ot: Turyści pewnie zrobili mu fotki.
Ka: Może będzie w gazecie albo w telewizji.
Ot: Będzie sławny dzięki mnie ^^
Ka: Jak cię ukatrupi to będziesz miała za swoje.
Ot: Nie ukatrupi mnie.
Ka: Skąd ta pewność?
Ot: Bo ja rządzę w tym opowiadaniu!
P: Ok...
Ot: ^^

Na dziś to byłoby koniec. Dzięki za czytanie i proszę o komentarze. Dziękuję także Shizuo za napisanie notki do końca~ Trzymajta się! :3