niedziela, 23 lutego 2014

Ślepota

D: Otohi dokąd idziesz z ta patelką? O.o
Ot: Do Itachiego.
D: Po co?
Ot: Dzisiaj ma spotkanie u okulisty.
D: A patelka po co? O.o
Ot: A myślisz, że jak go tam zaciągnę?

Chwile później.

I: <siedzi u siebie>
Ot: <wchodzi z patelką za plecami> Wierz co dzisiaj za dzień?
I: Nie
Ot: Dzisiaj idziemy do okulisty!
I: Nigdzie nie idę! Mam dobry wzrok!
Ot: Ostatnio widziałeś gołą laskę w szafie, a jak tam zajrzałam to była tylko dmuchana zabawka Hidana.
I: Ale ona tam była!
Ot: Nie prawda a teraz do okulisty!
I: Nie!
Ot: <walnęła go patelką w łeb>
H: <siedzi w salonie>
Ot: <wiezie w taczce Itachiego>
T: Otohi chcieć zakopać ciało Itachiego! Tobi widzieć jak wywozi go taczką!
H: Otohi co ty wyrabiasz? Zgwałciłaś go aż stracił przytomność?
Ot: Zboczeniec =.=
H: Więc co mu zrobiłaś?
Ot: Lekkie znieczulenie.
H: Widać... A gdzie go wieziesz?
Ot: Do okulisty.
H: Sam nie umie zajść?
Ot: Jak widać nie <pojechała>

Po drodze spotkała Yuko z Kakuzu i Painem.

Y: A ty dokąd?
P: Zabiłaś Itachiego? O.O Jak?
Ot: Nie zabiłam =.= Nie widzisz, że oddycha?
P: Zobaczył cię nago i stracił przytomność?
Ot: <wyciągnęła patelkę i przywaliła mu>
P: X.x
Ka: Ja go nieść nie będę! <odsunął się do Paina>
Y: Już wiem! To dzisiaj Itachi ma iść do okulisty!
Ot: Tak, a że sam nie pójdzie to trzeba mu w tym pomóc.
Y: Powodzenia.
Ot: Dzięki. A wy skąd wracacie?
Y: Z zakupów.
Ka: Nie widać? <pokazuje swój pusty portfel>
Ot: No tak... Ale gdzie macie zakupy?
Y: Kisamie niesie.
Ki: <doszedł w końcu do nich obładowany towarami> Jestem wykończony...
Ot: Kazaliście mu to nieść? O.o
Y: Jasne. Co się będziemy przemęczać. Przekupiliśmy go rybim żarciem.
Ki: O smaku owocowym! ^^
Ot: Aha O.o Dobra idę, bo mi się jeszcze za wcześnie obudzi.
Y: Jasne.

Otohi zawiozła Itachiego do okulisty. Tam został przywiązany do krzesła, aby nie uciekł. Także uniemożliwiono mu zamknięcie oczu, bo zazwyczaj nie dawał się badać.

I: Wypuście mnie! Ja nie chce!
Ot: Uspokój się. Zajrzy ci tylko w oczy i po kłopocie.
I: To są tortury!
Ot: Jak będziesz grzeczny to dostaniesz lizaka.
I: Dobrze...

Dziewczyna wyszła na zewnątrz i czekała aż Itachiemu lekarz zbada oczy. Oczywiście nie obeszło się bez wrzasków...

Ot: I co ci powiedział? <siedzi w taczce, a Itachi ją pcha>
I: Że jest lepiej, ale dał mi krople do oczu.
Ot: No widzisz? Nie było tak źle. Nawet dostałeś naklejkę "dzielny pacjent" i cukierka.
I: Tak <duma i jedzie prosto na słup>
Ot: Itachi...
I: Hm?
Ot: Czy tobie lekarze teraz zakropił oczy?
I: Tak, a co?
Ot: Bo jedziesz prosto na słup!
I: Co?!

Niestety było za późno. Itachi jechał w słup, w który Otohi przywaliła...

Ot: Idioto! Przez ciebie będę mieć guza!
I: Przepraszam...
Ot: Trzeba było powiedzieć, że nic nie widzisz!
I: >.>
Ot: A teraz będę wyglądać jak jednorożec!
I: Lubisz jednorożce.
Ot: Nie denerwuj mnie bardziej! <wepchała go do taczki i jedzie z nim do domu>

Po czasie dojechali do organizacji.

I: <idąc nie wycelował w drzwi i walnął w ścianę>
Ot: >.< <pomogła mu wejść>
H: <śmieje się> A jemu co? Wygląda jak obłąkany!
Ot: Ma chwilową ślepotę.
Aka: <śmiech>
I: Już mi przeszło <wyrwał się Otohi i próbuje wejść po schodach>
Ot: To jest kanapa….
I: =.= Przecież wiem  <poszedł do siebie>
H: Długo mu to tak zostanie?
Ot: Nie wiem, a co?
H: Dziś jest jego kolej gotowania obiadu.
P: Niech niebiosa trzymają nas w swojej opiece.
Ot: Mam nadzieje, że nie trzymacie w kuchni trutkę?
Ka: Jasne że nie <pobiegł szybko do kuchni i wrócił> Już nie.

Nadeszła pora gotowania obiadu.

I: <zszedł ze schodów i poszedł do kuchni>
Y: Co tam szykujesz?
I: Kroję pietruszkę
Y: Ale ty wiesz, że to są włosy Deia?
I: To już wiem czemu się na mnie darł...
D: Moje włosy T_T Mój kucyk…
Y: Tak ci lepiej.
D: Serio?
S: <wszedł do kuchni> Nie.
D: <ryczy dalej>
Y: Sasori... Mogłeś przynajmniej udawać, że mu lepiej.
S: Nie, bo jestem wredny! >D
Ot: <walnęła Sasoriego>
S: X.x <padł na ziemię>
Y: On się nie rusza... O.o
Ot: Przeżyje. To kukła.
I: <miesza w garnku>
Y: Tak w ogóle co dziś jemy? <zajrzała do środka> O.O
Ot: Co się stało? <też zajrzała> Jezus, Maria i Apostołowie...
I: Ale że o co chodzi? Jemy dziś zupę gulaszową.
Y: Chyba zupę śmieciową...
I: Jak ci się coś nie podoba to sama gotuj >.<
Ot: Itachi... W tej zupie pływają włosy Deidary, magnesy z lodówki, cała cebula, mrożona ryba i jakiś niezidentyfikowany obiekt... Yuko, co to jest?
Y: Nie wiem... Wygląda jak pieniądz...
Ot: No to Kakuzu się wścieknie.
Y: Przejmujesz się? To nie nasza wina.
Ot: Racja.
P: <przyszedł> Co tak jebie na całą organizację?
Ot: Pewnie bąka puściłeś i się dziwisz.
P: Bardzo śmieszne =.= Ja się serio pytam.
Y: To zupa Itachiego.
P: <spojrzał na nieprzytomnego Sasoriego> A ten co tu tak leży?
Ot: Zapach go powalił.
P: Widać... Ale czemu zupa tak capi?
Y: Nowa kuchnia Itachiego.
Ot: Ale przyznasz, że pachnie lepiej niż w łazience jak się wchodzi po Painie.
P: Ja cię kiedyś zabiję Otohi...
Ot: <śmiech> Powodzenia.
I: Zupa gotowa! Wołać wszystkich!
Aka: <usłyszało i przyleciało>

Niestety Tobi przyleciał pierwszy i nie zauważywszy leżącej kukły potknął się o nią i wpadł prosto na Itachiego. Ten się zachwiał i wszystko wylał do palmy Zetsu stojącej w rogu kuchni.

I: Nie!!!!! Moja zupa!
Z: Moja palma! Moja biedna Gienia! Znów niszczycie moje rośliny! <znów poleciał z płaczem>
P: Nabawi się przy nas kompleksów...
I: I co z tego?! <spojrzał na Tobeigo> Tobi! Ty popaprańcu jeden!
Ot: Zostaw go ślepoto! <trzyma go>
I: Nie jestem ślepy!
Ot: Jesteś!
Y: <tuli Tobiego> Dzęki ci Tobi!
T: <nie wie o co chodzi, ale jest dumny>
Y: Dzięki tobie nie musimy jeść tego świństwa.
H: No dobra, ale co w takim razie zjemy na obiad?
Ko: Pizzę!
Ka: Konan? O.o
Ko: Co?
Ka: Skąd się tu wzięłaś?
Ko: Byłam tu cały czas.
Ka: Aha... O.o
Ki: <szept do Kakuzu> Magia...
Ka: No...
H: Dobra, to zamawiamy pizzę!
Aka: Taaaak!

Hidan zamówił pizzę i kiedy przynieśli ją wszyscy od razu rzucili się do jedzenia. Itachi zdołowany poszedł do salonu i opłakiwał swoją zupę. Także wpadł na genialny pomysł, aby rozpalić w kominku. Niestety przez jego chwilową ślepotę wsadził do kominka nadal nieprzytomnego Sasoriego na rozpałkę. Użył techniki ognia i podpalił biedaka...

S: AAAAAA!!!!! <wyleciał z kominka jak z procy> Palę się! Palę się! Palę się!
I: <nie wie co się dzieje>
S: Mój tyłek! Boli!
I: Drewno ożyło! O.o
T: Tobi uratować! <nasikał na niego>
S: =_=
Ki: <oblał go wodą>
S: Dd razu lepiej….
Y: Nic by się nie stało gdyby Itachi nie upierał się że widzi.
I: Bo widzę!
Y: Serio?
I: Tak.
Y: <szepta coś Hidanowi>
H: <podszedł i pocałował Itachiego>
I: <odepchnął go> Ohyda!
Y: Więc jednak widzi.
I: Mówiłem wam przecież!
D: Może zamiast gadać o głupotach pójdziemy popływać w basenie Kisame?
Aka: Tak!
Ki: Nie pozwalam!
P: Ciebie nikt o zdanie nie pyta.
Ki: =.=
Aka: <polecieli>
Ot: Yuko, jak ty przekonałaś Hidana do tego by go pocałował?
Y: A to już moja mała tajemnica.

I tak całe Akatsuki do końca dnia bawili się w basenie Kisame o istnieniu którego nie wiedziały Yuko i Otohi.

1 komentarz:

  1. xDD superowe xDD hahaha Sasori w końcu trafił do kominka xD Zetsu chyba niedługo będzie musiał nowe roślinki kupować bo wszystkie zostaną zniszczone jak tak dalej pójdzie xD Basen ? to ten dom aż tak wielki jest ? haha xD życzę jeszcze więcej weny, pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń